Malcolm McCormick - autorytet

 Podobno warto jest mieć swój autorytet. Czy zgadzam się z tym stwierdzeniem? Nawet gdybym chciał to nie mogę na nie zaprzeczyć. Autorytet jest kimś kto kształtuje nasz charakter i to na nim właśnie wzorujemy się w wielu sytuacjach. Tak samo jest ze mną. Odkąd pierwszy raz miałem styczność z osobą Maca Millera, poczułem dziwną więź, której nigdy wcześniej nie czułem z żadnym artystą. Mam zamiar przybliżyć Wam okoliczności w jakich natrafiłem na jego twórczość i jak bardzo się z tego cieszę.


Jak to się zaczęło?

 W sumie można powiedzieć, że wszystko wynikło z przypadku. Wielu znajomych polecało mi wtedy jego muzykę, jednak nie miałem ochoty posłuchać się ich sugestii. To w takim razie jak?

 Moja pierwsza styczność z jego twórczością miała miejsce w wakacje  w 2013 roku. Bawiłem się wtedy świeżo co zainstalowanym Spotify i trafiłem na funkcję wyszukiwania muzyki na podstawie ostatnio słuchanych kawałków, a że wtenczas w historii miałem jedynie pare kawałków bodajże Jaya-Z, Franka Oceana i Childisha Gambino, to na tej podstawie aplikacja wylosowała mi utwór "Mac Miller - Donald Trump". Po przesłuchaniu go żałowałem, że wcześniej nie posłuchałem się moich znajomych. Chyba nigdy dotąd tak nie zareagowałem na jakikolwiek utwór i sądzę, że jeszcze długo nie zareaguję. Od tamtego czasu Larry jest "ze mną" do dnia dzisiejszego.




Czy w takim razie jestem groupie?

 Oczywiście, że nie, ponieważ nie jest to na zasadzie chorej fascynacji jego osobą i ślepym podążaniu za nim.  Chociaż czasami zastanawiam się co o tym wszystkim sądzą moi znajomi i osoby trzecie. Moje oczarowanie jego kunsztem jest raczej wynikiem tego, że potrafię utożsamić się z każdym jego utworem. Zaczynając od tych luźniejszych o imprezach, dziewczynach i alkoholu, aż po te, do których trzeba się wsłuchać i ruszyć głową.



The High Life - czyli jak pokochałem oldschool


 Talent małego Malcolma widoczny był na pierwszy rzut oka. Od małego uczył grać się na instrumentach, takich jak gitara, pianino, jednak przygodę z rapem zaczął około piętnastego roku życia. Wtenczas jeszcze pod pseudonimem Easy Mac wypuścił mixtape "But My Mackin' Ain't Easy", który, moim zdaniem, jest naprawdę dobry biorąc pod uwagę jego wiek, gdy to nagrywał. Zaledwie 4 lata potem wypuścił  kawałek "Donald Trump", który okazał się być hitem na stosunkowo długo i otworzył furtkę do spełniania swoich marzeń dla dzieciaka z Pittsburgh. Jest to tylko jeden z powodów, dla których uważam go za mój autorytet. Pokazał, że można osiągnąć wszystko jeśli tylko się chce i jest się w tym wytrwałym, i cierpliwym.




 Właśnie dzięki jego nagraniom z lat 2007-2012 pokochałem oldschoolowe brzmienia, do których wcześniej byłem bardzo pasywnie nastawiony. Posłuchajcie sami.




 Jest masa kawałków, których słuchałem non stop po poznaniu jego osoby. Oczywiście, zaczynałem od tych bardziej mainstreamowych bo to one wyskakiwały mi w proponowanych. Z biegiem czasu poznawałem inne kawałki i składanki Maca. Stopniowo poznawałem w całości takie składanki jak "Macadelic", "K.I.D.S.", "Best Day Ever", aż w końcu trafiłem na starsze perełki jak "The High Life", "Sour Hour", "Jukebox" i wspominane wcześniej "But My Mackin' Ain't Easy". Teraz gdy jego styl ewoluował, a sam Mac z rapera stał się artystą, nic nie cieszy mnie tak jak słuchanie jego starszych nagrań. Jednak czasami słuchając ich dopada mnie melancholia i chciałbym usłyszeć coś nowego właśnie w takim oldschoolowym brzmieniu jak chociażby "Kool Aid and Frozen Pizza".

 Może nic straconego, Mac wciąż ma zaledwie tylko 24 lata!


Jak odnalazłem się w jego muzyce?

 Jak już wcześniej mówiłem, Mac w przeciągu ostatnich lat ewoluował z rapera w artystę, który potrafi łączyć różne style i wychodzi mu to co najmniej ponadprzeciętnie. Również wspominałem, że potrafię się utożsamić z każdym jego kawałkiem. To prawda. W każdym utworze jest co najmniej kilka linijek tekstu, które idealnie opisują mój aktualny stan samopoczucia. Kiedy mam dobry humor odpalam sobie oldschoolowe tracki, dzięki którym mogę poczuć się wyluzowany. W takich chwilach mogę posłuchać także nowej płyty Maca "The Divine Feminine", której vibe również jest bardzo przyjemny dla ucha.




 Gdy chcę się wyciszyć, skupić na tekście i przesłaniu, słucham "Macadelic" lub "Watching Movies with the Sound Off". Oba albumy zawierają luźniejsze kawałki, jednak większość z nich należy do tych, przy których słuchaniu trzeba wsłuchać się w tekst, pomyśleć. "WMWTSO" jest bardzo emocjonalną płytą Maca. Przechodził on wtedy przez jeden z najmroczniejszych okresów swojego życia. Walka z uzależnieniami ("The Star Room"), utrata przyjaciela ("REMember"), to tylko pare niemiłych, lekko mówiąc, wydarzeń, które go spotkały w tym okresie. Linijki w tych kawałkach są bardziej złożone i często przechodzą mnie dreszcze podczas ich słuchania. Po prostu mogę odnaleźć się w każdym jego utworze, i to jest piękne!




Czego słucham najczęściej?

 Nie potrafię po prostu wymienić zestawienia moich ulubionych kawałków Maca,  ponieważ wszystko zależy od aktualnego nastroju w jakim jestem. Najbardziej zżywam się z tymi bardziej emocjonalnymi, jednak dużo utworów mi się z czymś kojarzy, jak na przykład "Loud", które kojarzy mi się z koncertem Maca w Polsce, który bardzo dobrze wspominam. Był to jeden z moich najlepszych dni w życiu, ale o tym w oddzielnym poście.

Czy warto mieć swój własny autorytet?

 Na to pytanie odpowiem jeszcze raz twierdząco. Nikt nie wpłynął na moją osobę właśnie tak jak Mac Miller. Dzięki niemu nauczyłem się, pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Jestem dumny z tego, że to właśnie on, a nie kto inny jest moim idolem!


A kto jest Waszym autorytetem?




Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.